Już po sprawdzianie z polskiego. Gdy wychodziłam z sali podbiegła do mnie Monika.
- Hej! Nie pędź tak! Helen, jak ci poszedł ten sprawdzian?
- Jestem dobrej myśli. A ty? Jak sobie z nim poradziłaś? Wiem, że do tego testu przygotowywałaś się dwa tygodnie.
- Pfff. Totalna klapa. Z dwudziestu zadań dobrze zrobiłam chyba z pięć ... Ale nie ważne. Widziałaś jak ten nowy nauczyciel, Pan Lif ...
- Lauf - poprawiłam ją
- A no właśnie, jak ten Pan Lauf się uśmiechnął na to twoje gadanie? Nie wiem jak ty, ale dla mnie to było z lekka dziwne ...
- Dokładnie sobie pomyślałam to samo ... On mi się wydaje jakiś ... Nawet sama nie potrafię tego ująć. Po prostu mi nie pasuje.
Gdy lekcje się skończyły, Poszłam z moją koleżanką, Natalią, na lody. Po drodze rozmawiałyśmy na różne tematy. Jej także ten cały Pan Lauf nie pasował. Kiedy już wybrałyśmy smaki lodów, Natalia zapytała.
- Nie tak długo jest Dzień ojca ... Nie robi ci się smutno co roku w ten dzień? Nigdy cię nie widziałam przygnębionej z tej okazji, a znamy się już od tylu lat.
- Trochę jestem wtedy nie w sosie, ale powtarzam sobie, że mój ojciec to palant, skoro mnie zostawił, nim się w ogóle urodziłam i że najwidoczniej nie był mnie wart.
Nie mam ojca. Nigdy go nawet nie widziałam. Nie ma żadnych jego zdjęć. Po prostu nic. Porzucił mnie i mamę nim się w ogóle narodziłam. Był to najzwyklejszy tchórz.
Pożegnałam się z Natalią i powędrowałam w stronę domu. Gdy tak szłam sobie wzdłuż ulicy, zauważyłam dym. Chwilę później obok mnie przejechała karetka i straż pożarna. Dopiero po paru minutach do mnie dotarło, że oba wozy stanęły dokładnie pod moim domem. Zaczęłam biec i gdy dotarłam na miejsce pierwsze co zrobiłam, to było pytanie : gdzie jest moja mama?!. Pytałam każdego, ale nikt nie znał odpowiedzi. Strażacy ugasili pożar, ale z budynku i tak mało co zostało. Byłam wstrząśnięta. I załamana. Mama była jedyną osobą z mojej rodziny. Jednym słowem straciłam prawie wszystko, co miałam. Zdążyłam jeszcze podbiec do policjanta i zapytać
- Czy wiadomo, jak do tego doszło? Chyba dom nie zaczął się tak sam z siebie palić?
- Twierdzimy, że to było podpalenie- powiedział policjant i odjechał. Jedyne co mi przeszło w tamtym momencie przez myśl to, że nie mogę się czuć bezpieczna, już nigdy.